Szkolny podcast rozwiąże Twoje problemy! Albo będzie gorzej... Słuchaj swojego serca / Kasie West [opinia]




Pamiętacie serial młodzieżowy, który w latach 2003-2006 emitowany był w kanadyjskiej, a chwilę później polskiej telewizji – Radiostacja Roscoe? Historia grupki przyjaciół prowadzących anonimowo szkolną audycję radiową, mierzących się jednocześnie z własnymi nastoletnimi problemami, może nie była wyjątkowo popularną produkcją, jednak pamiętam, że nie pozwalałam sobie na przegapienie żadnego odcinka. I chyba właśnie znalazłam książkę, która ma w sobie co nieco z tamtego tytułu, przekładając zamknięcie w szkolnej kanciapie i nadawanie przez trzeszczące głośniki na coś bardziej współczesnego – podcasty.



"Słuchaj swojego serca" było moim pierwszym spotkaniem z twórczością Kasie West. Do tej pory słyszałam o niej same pochlebne, lecz nie gloryfikujące opinie. Jej styl uważa się za niezwykle lekki i przyjemny, dzięki czemu miło wspomina się czas spędzony przy lekturze. Książki jednak uznawane są za typowe młodzieżówki, często przewidywalne, proste i bez drugiego dna (swoją drogą, to nadal młodzieżówki, nie wymagajmy od nich od razu Umberto). Nie było chyba lepszego wyboru na wakacyjnego reading slumpa, niż zabranie się właśnie za tę historię, która nie dość, że zaintrygowała opisem fabuły, to jeszcze miała wprowadzić mnie w jeziorne klimaty, które wydają się niezbędne w takie upały, tylko komarów się bałam.

Kate jest nastolatką jak każda inna. No, może nie do końca przepada za towarzystwem innych ludzi, za to ma większego niż inni bzika na punkcie jezior i skuterów wodnych (to ja, tylko że u mnie to są teatry i musicale), ale poza tym chodzi to szkoły i spędza czas ze swoją przyjaciółką jak każdy inny człowiek. To jej plan na przyszłość – przejąć interes swoich rodziców, pracować w marinie wypożyczając łódki turystom, spędzając tym samym całe życie nad wodą. Co ciekawe, łamiemy w tym miejscu schemat znany nam z podobnych historii, bo rodzina woli, by dziewczyna poszerzyła swoje zainteresowania i zajęła się czymś, co przyniesie jej lepsze perspektywy i, być może, więcej funu. Kate ich nie słucha, nie może jednak poświęcać ulubionym zajęciom tyle czasu, ile by chciała. Szkoła dorzuca kolejne obowiązki, w tym udział w zajęciach poświęconych podcastom. Okazuje się, że wycofana Kate będzie zmuszona prowadzić audycję dla całej szkoły, udzielając innym rad. A potem, do audycji, dodzwoni się ten ktoś...

To stanowczo jedna z tych lekkich i przyjemnych powieści, do których stuprocentowo pasuje pojęcie urocza. Czytamy, uśmiechamy się do siebie lub cicho chichramy pod nosem, kiedy padnie jakiś żart. A żartów tu nie zabraknie i jeśli jesteście fanami kąśliwego humoru i inteligentnych przytyków, będziecie zadowoleni z relacji między postaciami, na jakie postawiła West. Panuje ich tu różnorodność: od prawdziwej i szczerej przyjaźni, którą trzeba wystawić na próbę, przez starania zrozumienia własnego rodzeństwa mimo różnicy charakterów, po dostrzeżenie, na czyj widok bije nam mocniej serce i rozróżnienie, kiedy robi to ze względu na zauroczenie, a kiedy z agresji i bezwzględnej nienawiści. Tak, to też możliwe. A motyw romansu jest tu potraktowany na tyle delikatnie, że niejednokrotnie w mojej głowie pojawiało się głośne awww.


Fabularnie książka ta opiera się głównie na dużej ilości nieporozumień, niedopowiedzeń, czy złej komunikacji między postaciami, z której wynikają kolejne problemy. Sprawia to, ze czytelnik także nie zdaje sobie do końca sprawy, jakie zawirowanie czeka za rogiem. Niektóre elementy można jednak przewidzieć, co nie zmniejsza przyjemności z lektury – ciekawsze jest to, jak do tego przewidywalnego zakończenia dojdzie. Czytałam wymiany zdań między bohaterami i czułam to samo, co oni, albo zastanawiałam się, dlaczego, dziewczyno, tego nie dostrzegasz?!. Czy to na pewno on? A czy on wie, że to ona? Zaangażowanie czytelnika w książkę to jeden z kroków do sukcesu. A nie podejrzewałam, żeby lekka historia young adult mogła mnie aż tak wciągnąć.


Tematyka podcastów nie jest poruszana zbyt często w literaturze, więc potraktowałam to jako pewien powiew świeżości. Jednocześnie wszystkie wydarzenia kręcą się wokół tego, co związane jest z tą audycją i w jakichś sposób to właśnie ona popycha akcję dalej. Kate jest zmuszona przełamywać swoje bariery, pokonywać granice, które do tej pory stały na jej drodze, a z którymi walka otwiera przed nią całkiem nowe możliwości i otwiera oczy na swoją własną osobowość. Dzięki tej nowej pracy poznaje także innych, których do tej pory oceniała w kategoriach bieli i czerni, oraz sama daje się poznać z zupełnie innej strony. Dziewczyna zupełnie inaczej zaczyna patrzeć na świat. Przez całą powieść było widać także, jak walczy ze swoimi słabościami i stara się pozostawić z tyłu nieszczęśliwą przeszłość.


Wciąż nie mogę uwierzyć, że zakochałam się w tak lekkiej i niezobowiązującej powieści, jaką jest "Słuchaj swojego serca"; że jej lektura sprawiła mi tyle radości, a sam tytuł uzyskał ode mnie pięć na pięć gwiazdek. Dzięki uroczemu humorowi, różnorodności osobowości, nieoczywistym relacjom i nieporozumieniom, jakie wtargnęły w życie bohaterów, czułam się totalnie zauroczona, a moje serce ukradzione. West dała mi możliwość pobawienia się w Sherlocka i chociaż od początku można domyślać się, jakie będzie zakończenie tych perypetii, drogę prowadzącą do tego zakończenia będę bardzo miło wspominać. Jeżeli pozostałe powieści Kasie mają tak uroczy styl i działają cuda na czytelniczego slumpa, to powinnam czym prędzej się w nie zaopatrzyć.

Dlatego uważam, że krytyk, również ten blogowy, nie może być dłużej krytykiem, jeśli jego teksty opierają się już tylko i wyłącznie na negatywnym wydźwięku i doszukiwaniu się wad na siłę; jeśli nie dostrzega już żadnych zalet i jeśli to, co robi, przestaję mu dawać radość. (Czy tego tekstu nie było gdzieś w Królu Rozrywki? ^^). Czasem trzeba się zachwycić czymś, co ma wady i nie wyolbrzymiać niepotrzebnie wszystkich minusów. Albo czepiać się, że w komedii romantycznej jest romans i jak oni tak mogli !!!111oneoneone