Nie czytam blogów, ale jak już czytam, to te – Share Week 2019


W ostatnim czasie czytam zastraszająco mało blogów. Chyba nie ma twórcy internetowego, w wypadku którego czułabym się w obowiązku przeczytać/obejrzeć każdy jeden przygotowany przez niego materiał. Częściej poszukuję konkretnych treści nie patrząc na to, kto jest ich autorem lub też nawet, jeśli kogoś konkretnego obserwuję, to zapoznaję się jedynie z jego określonymi i interesującymi mnie tekstami. Mam wrażenie, że pęd życia i obowiązki sprawiają, że nie mam już czasu przeglądać tylu stron i artykułów, co kiedyś. I chyba nie jest to tylko moje zdanie, bo zauważyłam, że blogi ogólnie przestają być modne i tak poczytne. Jakiś czas temu wszyscy przechodzili na YouTube, teraz nawet i tam ucichło. Teraz zapanowała moda na podcasty. Inna sprawa, że odbiorców nietrudno jest rozpieścić – jeżeli raz zobaczą coś fajnego, już zawsze będą liczyć na taki oryginalny i wgniatający w fotel materiał i zwyczajna recenzja okaże się niewystarczająca.



Chyba właśnie dlatego dopiero teraz, po raz pierwszy, zdecydowałam się wziąć udział w akcji Share Week organizowanej przez Andrzeja Tucholskiego. Właśnie teraz – żeby pokazać, że jeszcze są twórcy, którzy dają nam dobre rzeczy. Nawet, jeśli blogowe statystyki zaczęły kuleć, bo w ruch poszły materiały wideo i podcasty. Że jednak można, na telefonie, jadąc autobusem, przeczytać coś intrygującego. Że jednak można napisać tekst, który tak zafascynuje, że przegapimy swój przystanek.  Że jednak można pochwalić się swoją wiedzą czy doświadczeniami, by pomóc innym. I nie zawsze trzeba to robić za pomocą kontrowersyjnego czy obożejaktodajepooczach formatu.

Do kogo zaglądam więc najczęściej?



Bo nauka może być przyjemna! Kreatywę poznałam jeszcze za czasów blogów książkowych, ale dopiero po pewnej małej ewolucji zaczęłam bardziej ją obserwować. To nie tylko poruszanie tematów wydawniczych, dotyczących chociażby grzechów wydawnictw czy blogerów, ale także świetny instruktaż dla początkujących freelancerów i osób dbających o rozwój swój i własnego biznesu. To masa krótkich i niezwykle pomocnych instrukcji, takich jak sposoby na segregację zdjęć, kanały YouTube pomocne w nauce języków obcych czy odpowiedź na pytanie, jak zarabiać na blogu.



Bo kultura z researchem. Na tego bloga trafiłam niedawno, całkiem przypadkiem, ale już stał się jednym z moich ulubieńców. To oczywiście tematy kulturowe i popkulturowe, jednak z takim researchem i dogłębną analizą, że aż chce się czytać. Oprócz dokładnej charakterystyki Pana Kota od Kapitan Marvel czy szczegółowego opracowania związku Ross i Rachel z Przyjaciół, znajdziemy także nieco poważniejsze teksty. Ten, który najbardziej do mnie przemówił, opowiada o depresji.



Bo kultura z researchem. Tak. U mnie kultury i popkultury nigdy za wiele. I bałaganu także, więc się utożsamiam. A jak do tego można poczytać o tym, jak serial You zmienia nam wizję na romans i dlaczego lubimy tych złych – a jak wiecie, u mnie zawsze jakoś tak się dzieje; czy o tym, jak żyć, by móc oglądać setki seriali i niczego nie pominąć – no to logiczne, że będę szczęśliwa!


Bo kultura z researchem. Bo szanuję to. Każdy post czy recenzję, która zawiera coś więcej, niż tylko opis fabuły zaczerpnięty z Wikipedii. A tu tych analiz mamy mnóstwo i za każdym razem mam wrażenie, że dziś dowiem się czegoś nowego. Czy to przebadanie materiałów źródłowych dotyczących Marvelowskiego Lokiego, by móc sprawdzić, co przyniesie nam serial o tej postaci, czy wspomnienia z Serialconu, na którym, ludzie, nie wiem jak, ale wciąż nigdy nie byłam.



Bo zawsze inaczej. Najpierw zwróciłam uwagę na nietypowy styl pisania. Potem, że to eM, a nie Em. A potem, że są tam rzeczy, które jakoś dziwnie nie pojawiają się na innych blogach. Raz, że dużo Korei, Dram, BTS itd., dwa, że mnóstwo zagranicznych książek, które premierę dopiero będą u nas miały, a już możemy się zorientować, czy warto zbierać pieniądze. No i Sherlock. Za Sherlocka szanuję.


Bo mroczny Disney. Tą Panią poznałam dzięki Disneyowi. I zombiakom. Tak, to się nie gryzie. Znaczy zombiaki gryzą, ale... W każdym razie zostałam bezapelacyjnie zauroczona poczuciem humoru Gosiarelli oraz pomysłami na jej materiały, z naciskiem na cykl True Story, w którym zdradza, jak to tak naprawdę było w pierwowzorach tych uroczych, słodkich bajeczek.


A może... Polecicie mi Wasze ulubione blogi? Może istnieje coś, co na pewno mi się spodoba, co – znając mój gust – będzie idealne dla Kulturalnej, acz Wybrednej Marudy? Jeżeli tak, koniecznie podzielcie się tym w komentarzu!