Gdzieś w głębi serca czuję, że jestem z tą powieścią od jej początków. Ostatnią z Krwi mogłam przeczytać, gdy jeszcze żadna z książek Aleksandry Pilch nie została wydana, mocno trzymałam kciuki za przygody charyzmatycznej bohaterki w świecie pełnym zmiennokształtnych, wampirów i sabatów czarownic i cieszę się, że teraz także Wy będziecie mieli szansę zapoznać się z tym polskim urban fantasy. Niech moją najlepszą rekomendację stanowi fakt, że Ostatnią z Krwi bez dłuższego namysłu objęłam patronatem.
Delillah jest ostatnią Czarownicą. Dosłownie ostatnią, na własne oczy widziała, jak jej cały sabat został zgładzony. Widziała krew, zmasakrowane ciała, niczemu niewinne dzieci. Teraz ukrywa się w ruchliwym mieście próbując nauczyć się żyć z nowymi dla niej przypadłościami, które pojawiły się wraz z eksterminacją jej bliskich. Gdy jednak odnajdują ją Alfa z Omegą, wyszczekani przedstawiciele stada zmiennokształtnych, dziewczyna będzie musiała zadecydować, czy wielką, międzyrasową wojnę polityczną przetrwa w ukryciu, czy stanie do walki, by skosztować zemsty i nie pozwolić na unicestwienie kolejnych istnień.
Ostatnia z Krwi jest powieścią jednotomową, co nie jest zbyt częste w gatunku fantasy. W takim przypadku trzeba więc zdać sobie sprawę, że albo na przestani kilkuset stron zostaniemy zasypani wiedzą na temat stworzonego przez autorkę świata, nie pozostawiając nam nawet chwili na zastanowienie, albo też pewne elementy nie zostaną wyjaśnione wcale, część wątków prawdopodobnie nie uda się dopiąć na ostatni guzik. Wydaje się, że Aleksandra Pilch starała się znaleźć między tymi możliwościami złoty środek: faktycznie czytelnik zostaje wrzucony w środek akcji, wojny domowej, zasypany rasami, imionami, zaklęciami i polityczno-historycznymi ekspozycjami, jednocześnie wyraźnie widzimy, na których postaciach mamy się skupić, a które stanowią niejako tło do całej historii i dokładne zapamiętanie losów ich rodziny nie jest aż tak konieczne, by czerpać radość z lektury. Z pewnością początki nie będą łatwe, jak w każdym urban fantasy potrzebujemy chwili, by zaznajomić się z nowymi dla nas zasadami, odróżnić sojuszników od wrogów i połapać się w skomplikowanych zaklęciach (do książki dołączony jest słowniczek, to mówi samo przez się), jednak po chwili wszystko się układa.
Nie jest to z pewnością powieść dla młodego odbiorcy: mnóstwo tu krwi i tortur, natomiast sceny akcji, pełne pościgów i strzałów, są jak wyrwane z dobrego, trzymającego w napięciu filmu sensacyjnego. Pomiędzy dostajemy chwilę na wytchnienie, sceny spokojne, opierające się na rozmowach i między wierszami podrzucające ekspozycję dotyczącą aktualnej sytuacji czy retrospekcje, nieco lepiej wyjaśniające nam, dlaczego Delillah w taki a nie inny sposób reaguje na dane imię, dlaczego te kilka rozdziałów wcześniej zmarkotniała na wzmiankę o konkretnej osobie – domyślam się, że tak zmienne tempo dla jednych może stanowić zaletę, dla innych wadę. Za to duży plus stanowią charaktery głównych bohaterów: to ten typ, który nie da sobie w kaszę dmuchać i który nawet podczas śmiertelnego zagrożenia potrafi rzucić sarkastycznym tekstem rozładowującym atmosferę. Co równie ważne, mamy tu widoczny motyw wybrańca, jednak Delillah nie jest nasza główną postacią ot tak, dostałam moce bez powodu i jestem tu, gdzie jestem, nie wnikajcie, jak do tego doszło. Zamiast tego dostajemy logiczne wytłumaczenie związane z jej rasą, historią, i wiemy, że te niezwykłe pokłady mocy obecne w jej ciele są tam nie bez powodu.
Jeżeli lubicie skomplikowane, pełne akcji urban fantasy, wypełnione magią, wiedźmami, zmiennokształtnymi, wilkołakami i wampirami, bohaterami o twardych charakterach i rozbudowanym zapleczem politycznym, jeżeli chcecie towarzyszyć Ostatniej z Krwi w tej wojnie domowej – koniecznie sięgnijcie po nową powieść Aleksandry Pilch.
Tekst powstał we współpracy z Wydawnictwem Papierowy Księżyc
Zaobserwuj!