Kiedy w Polsce zaczęło być głośno o książce Daisy Jones & The Six nie od razu poczułam magnetyczne przyciąganie do tego tytułu. Nie podejrzewałam, że zainteresuje mnie fikcyjny wywiad przeprowadzony z fikcyjnym zespołem. Ale skoro powieść była tak chwalona, postanowiłam spróbować. No i stało się. Szok i niedowierzanie. Nie mogłam się od niej oderwać. I nie zdziwię się, jeżeli ta pozycja znajdzie się w mojej topce najlepszych książek roku 2020.
Myślę, że Daisy Jones & The Six broni się i zachwyca głównie oryginalnością. Dostajemy bowiem zapis wywiadu z członkami zespołu, będący niejako biografią opisującą ich początki, trasy koncertowe, inspiracje do tworzenia kolejnych utworów czy trudne momenty wiążące się ze sławą i popularnością. Wszystko dzieje się w USA, w Los Angeles, w latach 60., 70. i 80., przepełnionych whisky, narkotykami oraz groupies. Nie ma tu pościgów, strzelanek i pędzącej akcji, a głównie silne osobowości, charaktery i relacje międzyludzkie. Każda z osób związanych z zespołem wypowiada się w swoim imieniu, w oderwaniu od wypowiedzi innych, co dostarcza nam pełen obraz sytuacji, zamiast punktu widzenia jednego człowieka. Na koniec dostajemy teksty piosenek, o których wspominali artyści i które wpisujemy w wyszukiwarkę YouTube, by odsłuchać ich brzmienia i głosów wokalistów. I w tym momencie okazuje się, że nic nie znajdujemy. Daisy Jones & The Six nigdy nie istniało, tak jak nie istniała autorka ich biografii, której tekst mamy przed oczyma. To całkowita fikcja, którą Reid stworzyła za pomocą swojej wyobraźni i którą przelała na papier w taki sposób, że czytelnik ma wrażenie, jakby czytał prawdziwą biografię realnego zespołu, ludzi z krwi i kości. Co więc sprawia, że wciągamy się w historię osób, które nigdy nie istniały i spijamy kolejne słowa, fakty z ich życia, z takim zaangażowaniem, jakby to były wiadomości o naszym ukochanym, prawdziwym wokaliście?
Sprawdź także moje wrażenia świeżo po lekturze – i to w wersji wideo!
Daisy Jones & The Six reklamowana jest jako powieść o zespole, który nigdy nie istniał. Gdybyśmy jednak tego nie wiedzieli, każdy byłby w stanie uwierzyć, że ten zespół działał naprawdę. Już prolog jest pewnego rodzaju wstępem od autorki wyjaśniającej zasady, dzięki którym ta biografia powstała. To już ten moment, w którym zaczyna się mała, książkowa incepcja, ponieważ nie są to słowa od Taylor Jenkins Reid, a od kobiety, która te wywiady przeprowadzała. Kobiety wymyślonej przez Taylor tak samo, jak wymyśliła ona członków zespołu i wszystkie wydarzenia. W adnotacjach natomiast umieszczono teksty wszystkich utworów, więc trudno jest uwierzyć, że one nigdy nie zostały zaśpiewane. Czytamy więc biografię, której nie ma. Czytamy słowa autorki, która nigdy nie istniała. I chyba to uznaję za najbardziej niezwykły element tej powieści, który skradł moje serce.
Myślę, że gdyby w tej powieści zastosowano typową trzecio- lub pierwszoosobową narrację, dostalibyśmy zwyczajną, niewywierającą wielkiego wrażenia historię obyczajową o muzykach, wspinaniu się na szczyt i spełnianiu marzeń i o wyrzeczeniach z tym związanych, o złamanych ludziach i o różnych rodzajach miłości. Ale wystarczyło, że Taylor tę dość prostą opowieść, bez wielkich zwrotów akcji, spisała jako wywiad, by nabrała ona nowych barw. Nikt bowiem nie narzuca nam perspektywy na patrzenia na świat, nie musimy go obserwować oczami bohatera, z którym – być może – nie mamy wiele wspólnego. W tym wypadku każda sytuacja opisywana jest z kilku punktów widzenia, dzięki czemu czytelnik może pozwolić sobie na samodzielną interpretację, na sympatyzowanie z konkretnymi bohaterami oraz na analizę: dlaczego dane wydarzenie każdy zapamiętał w inny sposób? Nie chce zdradzić dziennikarce prawdy? Zapomniał, jak było naprawdę? Może był wtedy pijany i o wszystkim musimy dowiedzieć się od osób trzecich? A może jego osobowość nie dopuszcza myśli, że mógłby zachować się w taki egoistyczny sposób? Może to kwestia obserwowanej przez nas metafory, jaką przechodzą ci ludzie, bo wywiad przeprowadzany jest przecież po latach, gdy mogą spojrzeć na swoje życie dopiero teraz zauważając efekty podejmowanych kiedyś decyzji? Czytając czujemy, że te postacie żyją, że mają własną wizję przyszłości, własną ocenę teraźniejszości i własne traumy z przeszłości. Nie są papierowi, nie są tacy sami i mimo że w tekście pojawia się ich wielu, nie ma możliwości ich ze sobą pomylić. Bo przez kilka pierwszych stron poznamy ich charakter w takim stopniu, że nie musimy sprawdzać, kto powiedział dane zdanie. My to po prostu czujemy. Dość szybko okazało się, że sukces tej historii nie leży jedynie w wymyśleniu ciekawej fabuły, ale też w takim zestawieniu wycinków reportażu i wypowiedzi, by wywołać u odbiorcy określone emocje – jak w montażu filmowym. I za to podziwiam Taylor Jenkins Reid, bo wytworzenie u czytelnika takich emocji nie jest proste.
ZOBACZ TAKŻE: Dlaczego serial Daisy Jones & The Six się nie udał?
Jestem także w stanie zrozumieć, co może się w tej książce nie podobać. Zrozumiem, jeśli ktoś uzna ją za nudną, bo – faktycznie – cała akcja polega jedynie na obserwowaniu procesu pisania kolejnych piosenek, wydarzeń na trasie koncertowej, szalonych after party i problemów w życiu prywatnym poszczególnych członków zespołu. Ale trzeba to powiedzieć wprost, by nie było niedopowiedzeń: ta książka nie stoi akcją. Ona stoi postaciami, ich relacjami i myślami. Tym, że zaczynamy analizować ich psychikę, próbujemy zrozumieć podejmowane decyzje. Ta historia jest głębsza, niż się wydaje. Głębsza, niż tylko zarys jej fabuły.
Daisy Jones & The Six z pewnością spodoba się osobom zafascynowanym działaniem rynku muzycznego i wpływem mediów na zmiany zachodzące w działaniu, wyglądzie i psychice celebrytów. Będzie to wspaniała lektura zarówno dla tych, którzy uwielbiają niezależnych muzyków walczących o taki image i tworzone dźwięki, jakie są im bliskie, a nie wymagane przez społeczeństwo; dla tych, których fascynuje często smutna historia gwiazd nie będących w stanie udźwignąć ciężaru popularności; dla fanów Amy Winehouse czy Janis Joplin, które wydają się być odpowiednikiem tytułowej Daisy Jones. Mogę polecić tę książkę także każdemu, kto po prosu lubi zaglądać w życie gwiazd ekranu, kto śledzi dokumenty z trasów koncertowych ulubionych zespołów, ogląda behind-the-scenes z nagrywania teledysków i zbiera książkowe biografie. Biografia Queen, Miss Americana, Narodziny Gwiazdy i Big Time Rush dla dorosłych. To wszystko znajdziecie w Daisy Jones & The Six. Gorąco polecam.
PS. Powstaje ekranizacja tej książki. W rolach głównych m.in. Riley Keough i Sam Claflin. I Josh Whitehouse. Ten rycerz.
Zaobserwuj!