Pandemia w azjatyckiej wersji Romeo i Julii czyli These Violent Delights – Chloe Gong – recenzja

these violent delights fanart

Motyw znany nam z Romeo i Julii już niejednokrotnie był powielany w popkulturze, retellingi czerpią z tego dramatu w mniej lub bardziej oczywisty sposób. Na naszym rynku 26 stycznia ukaże się powieść, która w założeniu także sięgnęła po twórczość Shakespeare'a, jak się jednak okazuje, nawiązuje do niej w bardzo delikatny sposób – These Violent Delights bliżej jest raczej do dość brutalnej, przepełnionej polityką i azjatycką kulturą z elementami fantastyki nowej wersji West Side Story (które także było inspirowane Romeo i Julią) z domieszką filmowej Mulan z 2020 roku, niż romantycznej tragedii. 


These Violent Delights. Gwałtowne Pasje opiera się na dość prostym założeniu: dwa przeciwne sobie gangi będą musiały złączyć siły, by pokonać wroga. Wróg jednak będzie dość specyficzny, bo początkowo nieokreślony. W 1926 roku w Szanghaju panuje bowiem zaraźliwe Szaleństwo, na wskutek którego ludzie rozrywają sobie gardła i nikt nie zna przyczyny tego stanu. Sprawą najbardziej interesuje się dwójka młodych ludzi będących dla siebie śmiertelnymi wrogami, chociaż przed laty, niczym Romeo i Julia z dwóch skłóconych ze sobą rodzin, darzących się uczuciem. Juliette, następczyni jednego z rodów mafijnych, Szkarłatnego Gangu oraz Roma należący do Białych Kwiatów, będą musieli spróbować trzymać emocje na wodzy i skupić się na zadaniu, by nie dopuścić do kolejnych ofiar wśród bliskich. 

these violent delights recenzja opinie

Na początek zaznaczę, że nie jestem w pełni przekonana do określania These Violent Delights mianem YA, czyli powieści dla młodzieży. Przede wszystkim historia jest dość brutalna, same opisy rozrywania gardeł mogą zostać odebrane za co najmniej niesmaczne. Po drugie, książką rządzi polityka – podczas całej narracji będzie nam tłumaczona sytuacja kraju, historia gangów i ich konfliktu, ale też nie zabraknie takich pojęć jak komuniści, nacjonaliści czy rewolucja bolszewicka. Autorka w posłowiu wyjaśnia swój pomysł na prowadzenie fabuły, zarysowuje sytuację polityczną, rozwój ekonomiczny i opisuje wojny, które w tamtych czasach w Chinach faktycznie miały miejsce. Brakowało mi jednak w samej akcji nieco prostszego, nieco bardziej obrazowego wyjaśnienia tych zamieszek politycznych, ponieważ łatwo było się w nich zagubić i w natłoku różnych nazwisk, władców, polityków i nacji nie zrozumieć pewnych założeń. Finalnie poleciłabym tę lekturę nieco starszym odbiorcom, powiedzmy 15+. 

Co do samej akcji o wiele bardziej podobała mi się druga połowa książki – gdy poznałam już poszczególne postaci i mogłam skupić się na rozwiązywaniu sprawy tajemniczego szaleństwa. W pierwszej części dało się odczuć, że TVD jest dla Chloe Gong debiutem, że młoda autorka ma świetny pomysł, bogatą wyobraźnię i opracowany zarys świata, ale nie do końca wie, jak go przekazać czytelnikowi. Kilkoma pierwszymi rozdziałami rządzi bowiem ekspozycja i zamiast wyjaśnienia pewnych zależności czy istotnych fragmentów z przeszłości bohaterów gdzieś między wierszami, w dialogach, czy po prostu nam daną scenę pokazując, zdecydowano się na liczne wspomnienia dziejące się najczęściej w myślach Juliette. Powieść gubiła przez to tempo, ponieważ podczas emocjonującej sceny czy rozmowy nasza bohaterka nagle się zawieszała i przez kilka stron, we własnej głowie, zarysowywała czytelnikowi kontekst do momentu, aż rozmówca nie wybił jej z zamyślenia. Rozumiem jednak, że w jakiś sposób trzeba było przekazać odbiorcy pewne wątki i być może faktycznie nie dało się tego zrobić lepiej. 

these violent delights recenzja opinie

Czy These Violent Delights spodoba się komuś, kto uwielbia Romeo i Julię i liczy na retelling tej historii? I tak i nie. Najbardziej oczywistym nawiązaniem są oczywiście imiona wszystkich bohaterów oraz nieco zmodyfikowane popularne w dramacie Shakespeare'a sceny (oczywiście jest i balkon). Romans nie stanowi tu jednak głównej osi fabuły, jest raczej tłem do pewnych wydarzeń czy umotywowaniem napięcia w relacji głównych bohaterów. Reszta historii toczy się swoim torem, chociaż czasem zachowanie postaci może kojarzyć się z renesansową czy barokową epoką (Juliette najpierw twierdzi, że gardzi etykietkami, po czym złości się, że ktoś jej się nie ukłonił – a może to nie kwestia epoki, tylko ego dziewczyny). 

Do tego podrzucę małe ostrzeżenie dla osób, które nie chcą czytać o pandemii i kwestiach z nią związanych – co prawda książkowe Szaleństwo objawia się nieco inaczej od aktualnie panującego wirusa, jednak sama problematyka zaraźliwej i śmiertelnej choroby może dla wielu osób wywołać dyskomfort. 

Nie ukrywam, że These Violent Delights. Gwałtowne Pasje okazały się być czymś całkiem innym, niż początkowo zakładałam. I chociaż w pierwszej chwili nie byłam z tego zadowolona i odczuwałam pewien zgrzyt, dość szybko wciągnęłam się w historię i w stworzoną przez Chloe Gong intrygę. To chyba po prostu jedna z tych książek, co do których warto nie nastawiać się wcale, a już z pewnością lepiej nie mieć konkretnych wymagań. Jeżeli oczekujecie ckliwego i pięknego romansu, jak przystało na Romeo i Julię, możecie się zawieść. TVD stanowi raczej krwawe, pełne polityki i silnych bohaterów połączenie Wojny Makowej Kuang, Tancerzy Burzy Kristoffa i filmu Mulan z 2020 roku, w którym nie czekają na nas ani piosenki, ani urocze smoczki – a to wszystko z bardzo delikatną inspiracją dziełem Shakespeare'a.

these violent delights recenzja opinie o czym zakończenie

Post przygotowany w ramach współpracy z Wydawnictwem Jaguar. Współpraca nie wpływa na moją ocenę.