Film na podstawie krótkiego opowiadania? Mapa maleńkich wspaniałości młodzieżowym Dniem Świstaka

mapa maleńkich wspaniałości recenzja

Czy da się zrobić z 30-stronicowej nowelki półtoragodzinny film? Owszem, jest to możliwe. W ten sposób The map of thiny perfect things Leva Grossmana stało się młodzieżową produkcją Amazon, Mapą maleńkich wspaniałości.


Mapa maleńkich wspaniałości to ekranizacja książki

W Polsce z Mapą Maleńkich Wspaniałości mogliście zetknąć się czytając zbiór opowiadań dla młodzieży Ktoś mnie pokochał. 12 popularnych autorów napisało krótkie nowelki dotyczące wakacyjnej miłości, wśród nich znalazł się Lev Grossman. Stworzył on historię o uwięzionym w pętli czasowej nastolatku i chociaż opowiadanie to nie zrobiło na mnie wielkiego wrażenia w trakcie lektury i nie zapadało w pamięci do tego stopnia, że na wieść o zbliżającej się adaptacji nawet nie pamiętałam, że papierowy pierwowzór mam już za sobą – po film sięgnęłam z przyjemnością i on, w przeciwieństwie do książki, zostanie w moim sercu na dłużej. Bo chociaż nie bez wad, to reżyserowi (Ian Samuels) udało się w rozbudowanej formie przenieść na ekran kilkadziesiąt stron tekstu, który stanowił jedynie swojego rodzaju szybki szkielet głębszej opowieści.

mapa maleńkich wspaniałości recenzja opinie

O czym jest Mapa maleńkich wspaniałości?

Na początku poznajemy Marka (Kyle Allen), szesnastolatka uwięzionego w pętli czasowej. Szybko orientujemy się, że chłopak przeżywa ten sam dzień po raz setny lub tysięczny i dokładnie wie, co za chwilę się wydarzy – kiedy złapać spadający ze stołu kubek czy jak uchylić się przed nadlatującą piłką. Jednocześnie widać, że nie jest on całą sytuacją wystraszony, że już się nieco ze swoim losem oswoił (autor uniknął tym samym trudnych do pokazania prób zrozumienia paradoksu i samego procesu przystosowania; zawsze wtedy pojawiają się argumenty, że bohater zbyt szybko przeszedł do porządku dziennego z niespotykaną sytuacją, tu tego zarzutu nie możemy postawić nie wiedząc przecież, jaka była pierwsza reakcja Marka). Chłopak zaczyna wykorzystywać powtarzające się schematy dla własnej rozrywki wiedząc, że i tak następnego dnia nie czekają na niego żadne konsekwencje: obudzi się i wszystko będzie wyglądało dokładnie tak samo – dzięki temu też widz sam dostrzega, na czym polega pętla, zamiast werbalnie mu to wyjaśniać. Nowym elementem w tym monotonnym obrazie okazuje się być Margaret (Kathryn Newton), jedyna obok Marka osoba świadoma swojego uwięzienia w pętli. Oprócz analizy nieco bardziej naukowej, odnoszącej się do czwartego wymiaru i teorii Hawkinga, Margaret i Mark spróbują spojrzeć innym okiem na małe wspaniałości, które dzieją się w ich miasteczku i których na co dzień nie zauważamy, a już na pewno nie doceniamy.

Mapa maleńkich wspaniałości jak Dzień Świstaka

Motyw pętli czasowej jest dość często powtarzanym elementem w popkulturze i jego użycie zawsze wiąże się z próbą przekazania przez twórców jakiegoś przesłania – czy to związanego z przemijaniem, czy z czerpaniem radości z małych rzeczy, czy zastanowieniem się nad swoim życiem i obraniem konkretnej drogi, bo nie mamy tylu szans przeżycia jednego dnia co bohaterowie filmu. Oczywistym skojarzeniem staje się tu Dzień Świstaka, swojego rodzaju klasyka wykorzystująca ten wątek. Do filmu z Billem Murray'em odnoszą się też w dialogach sami bohaterowie, ale to nie jedyne nawiązania do kultury popularnej, ponieważ The Map of Tiny Perfect Things jest nimi wręcz przepełnione: wspomina się zarówno o Doktorze Who, jako tym wręcz granicznym przykładzie podróży w czasie, jak i o Na Skraju Jutra, czy rozwiązywaniu spraw niczym Sherlock i Nancy Drew.

mapa maleńkich wspaniałości recenzja opinie

Czy warto obejrzeć Mapę maleńkich wspaniałości?

Chociaż omawiana dziś produkcja porusza dość popularne motywy, stara się robić to w jak najbardziej nietypowy sposób – przykładem może być wspomniany wcześniej fakt wrzucenia odbiorcy w trwającą już od dłuższego czasu pętlę czasową, zamiast wprowadzania jej powoli i obserwowania, jak zapoznają się z nią same postacie. Dostajemy także dość ciekawy zabieg związany z narracją – okazuje się bowiem, że to nie Mark, któremu towarzyszymy od pierwszych sekund, jest głównym bohaterem historii, że to nie on jest tu najważniejszy i tak naprawdę cały materiał powinniśmy poznać zupełnie z innej perspektywy. Film z jednej strony stara się być młodzieżowym romansem kwalifikowanym jako typowe i cukierkowe YA, jednocześnie jednak nie boi się uderzać w mocniejsze tony mówiąc o przemijaniu, śmierci, docenianiu drobnych momentów, chwytaniu dnia oraz godzeniu się z przyszłością. Chociaż można mieć wrażenie, że Mapa maleńkich wspaniałości jest produkcją jakich wiele, nawet nie chwilę nie będziemy żałować seansu. Jeżeli natomiast zastanawialibyście się "książka czy film", z czystym sercem polecam ekranizację, która pełniej i emocjonalniej, często jedynie za pomocą obrazu czy gry aktorskiej młodych artystów pokazała to, co autor opowiadania wyrażał słowami.

Mapa maleńkich wspaniałości – gdzie obejrzeć?

The Map Of Tiny Perfect Things dostępne jest na Amazon Prime w wersji z polskimi napisami.

ZOBACZ TAKŻE:

mapa maleńkich wspaniałości recenzja opinie